top of page

To oficjalne: jestem nagradzaną tłumaczką. Fajnie, nie?

Jeśli obserwujecie mnie na mediach społecznościowych, to pewnie już wiecie, że niedawno ja i dwie koleżanki-tłumaczki zdobyłyśmy nagrodę ITI w kategorii najlepiej wykonane zlecenie tłumaczeniowe. Magdalena Herok-Broughton, Aleksandra J. Chlon i ja miałyśmy przyjemność pracować nad niezwykle interesującym i ważnym projektem: aplikacją ze słownikiem szkocko-polskim. Projekt ufundował rząd Szkocji, a realizacją zajęła się instytucja Dictionaries of the Scots Language SCIO, główny autorytet w dziedzinie języka szkockiego.

ITI leaflet about the winners with photos of all three translators and a little bit of information about the project
Źródło: iti.org.uk

Do zespołu dołączyłam w lipcu 2021 r.; Aleksandra, do której zgłoszono się wcześniej z prośbą o rewizję, chciała wiedzieć, czy projekt by mnie interesował. Bardzo mnie on zaciekawił, więc od razu się zgodziłam. Wkrótce rozmawiałam już na wideoczacie z Jan McNeillie ze scriever, znajdującego się w Edynburgu wydawnictwa specjalizującego się w językach obcych i publikacjach cyfrowych.


Zanim dołączyłam do projektu, pracę nad terminami ze słownika zlecono już Magdalenie (której wówczas jeszcze nie znałam). Nie znaczy to wcale, że nie miałam nic do roboty! Projekt wykraczał poza samo tłumaczenie – wszystkie odgrywałyśmy raczej role konsultantek ds. językowych i kulturowych. I było to niezwykle przyjemne.


Moim pierwszym zadaniem było przetłumaczenie szkockich tagów regionalnych, co samo w sobie wcale nie było takie łatwe: niektóre regiony (np. Scottish Borders, czyli rejony pogranicza z Anglią) nie mają polskich odpowiedników. Podczas pracy posiłkowałam się rejestrem nazw geograficznych świata opublikowanym przez Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Źródło to poznałam podczas stażu w Parlamencie Europejskim i często do niego zaglądam.

App screenshot with the map of Scotland and geography labels in Polish


Ponieważ Słownik podstawowy jest aplikacją mobilną, zamiast alfabetu fonetycznego jak w przypadku słowników drukowanych można było użyć przewodników dźwiękowych. Najpierw trzeba było jednak zdecydować, które z 9 500 terminów nagrać. Musiałam więc przejrzeć całą zawartość słownika i zobaczyć, które słowa i wyrażenia mogą sprawiać trudność Polkom_akom. Oczywiście, takich terminów było mnóstwo.


Na liście mogło znaleźć się maksymalnie 900 terminów. Kiedy zorientowałam się, że wybrałam ich więcej, zapytałam klientki, czy w aplikacji pojawi się przewodnik po szkockiej wymowie. W wielu słowach i wyrażeniach powtarzały się te same zbitki liter, dlatego umieszczenie informacji na ich temat byłoby bardziej efektywne. Koniec końców wybrałam nieco ponad 500 terminów, a do scriever wysłałam także listę występujących obok siebie liter, które będą trudne do wymówienia. Ciekawostka: wiele osób łapie się za głowę, widząc liczbę spółgłosek w polskich słowach. Dla osób z Polski problematyczne są natomiast szkockie samogłoski.

App screenshot with the pronunciation guide in Polish

Na większość mojej pracy składało się przetłumaczenie informacji o aplikacji, instrukcji jej obsługi i – najprzyjemniejszy fragment – notek kulturowych. Mieszkam w Szkocji już od prawie trzynastu lat, więc wiele tradycji było mi dobrze znanych, ale i tak sporo się nauczyłam. Nie wiedziałam na przykład o szetlandzkim święcie Up Helly Aa, o rozgrywanym na Orkadach meczu Kirkwall Ba czy też o tradycji Burning of the Clavie.


Moja ekspertyza kulturowa przydała się jednak podczas projektu: w notatce na temat święta Burns Night umieściłam więcej informacji o daniu haggis, neeps and tatties oraz dodałam odniesienie do innego polskiego dania; słyszałam, jak wiele Polek_aków porównuje haggis do kaszanki. Musiałam więc wyjaśnić, że przyprawy i zioła dodawane do szkockiego dania sprawiają, że smakuje ono zupełnie inaczej. (Mnie samej wydaje się, że kaszance dużo bliżej do black pudding!)

Ap screenshot with information about Burns Night in Polish

Podczas projektu Jan konsultowała ze mną różne pomysły. Cieszę się więc, że dzięki mojej sugestii notatka o Irn-Bru trafiła do aplikacji. Wiele osób z Polski, które przez lata odwiedzało mnie w Szkocji, zwraca uwagę na ten ciekawie zabarwiony napój. Moja mama jest nauczycielką i nawet przywiozła go swoim uczennicom_niom do spróbowania!


Przekład nie polega wcale na tłumaczeniu danego słowa z jednego języka na drugi – chodzi w nim o przekazanie tego samego znaczenia, wyjaśnienie kontekstu kulturowego oraz dodanie informacji niezbędnych dla odbiorczyń_ów docelowych.


I właśnie dlatego tłumaczenie maszynowe nie dorównuje ludziom –

o wartości, jaką wnosimy do projektu,

Google Translate może tylko pomarzyć*.


Aplikacja Was zaciekawiła? Pobierzcie ją i sprawdzcie jej możliwości!


Na koniec chciałam też pogratulować Annie Stevenson ze scriever, która przetłumaczyła niedawno autobiografię Olivera Girouda. Dzięki jej przekładowi książka zdobyła nagrodę Sports Book Award w kategorii Autobiografia roku!



P.S. Poza nagrodą dla całego zespołu ITI wręczyło mi także wyróżnienie specjalne za projekt dla innej klientki. Niedługo napiszę o tym na blogu. Jeśli nie chcecie przegapić tego posta, subskrybujcie mój comiesięczny newsletter!


*Nawet tego nie potrafi... Co za niedołęga ! 😉

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page